Rozdział 7
*Oczami Alice*
Wybiegłam z pokoju za Sophie.
Jeszcze nie wiedziałam co jej zrobię, ale z pewnością powinna ponieść karę.
Widziałam jak omija chłopaków. Mi z początku też udało się ich wyminąć… no
właśnie z początku. Oczywiście musiałam wpaść na Hazzę, co spowodowało, że
obydwoje upadliśmy. Loczek powoli otworzył zdziwione oczy i kiedy mnie ujrzał
nagle wypalił:
-Czy ty
jesteś jakaś ślepa?!- powiedział mocnym tonem, strącając mnie z siebie.
Wszyscy, włącznie ze mną patrzyliśmy na niego zdziwieni.
-Słucham?- wydusiłam
-O, i chyba jeszcze głucha.
-O co ci chodzi?
-O to, że mogłabyś trochę
uważać.
-Niedawno byłeś milutki, że
aż się robiło niedobrze, a teraz zamieniłeś się w chama?
-Hm, powiedzmy. Myślałem, że
jesteś warta jakichś starań.
-Masz rację. Jestem warta
starań, ale ze strony chłopaka. A nie jakiejś cipejszyn w loczkach!-
wykrzyczałam mu w twarz i próbowałam uderzyć z liścia, ale chwycił mnie za
nadgarstek.
-Uważaj z kim zadzierasz,
mała.- powiedział z uśmiechem.
-Pff, nie jestem mała. I puść,
bo to boli. Wyrwałam mu się z uścisku, ale w ostatniej chwili chwycił mnie w
talii przyciągając do siebie i szepnął do ucha:
-Nie myśl, że cię nie
zdobędę.-kończąc zdanie, lekko przygryzł mój płatek ucha. Nic mu nie
odpowiedziałam, tylko odepchnęłam go i zbiegłam po schodach na dół. Poszłam do
kuchni, gdzie chwilę potem znalazła się już Sophie.
-Ty słyszałaś co on
powiedział?!- byłam zbulwersowana.
-Haha, bardzo
dokładnie.-powiedziała przyjaciółka z rozbawieniem,
-I to cię tak bawi?
-No trochę… on po prostu
próbuje ci pokazać jaka dla niego jesteś.
-Tylko, że on na to
zasługuje!- powiedziałam podniesionym tonem.
-Dlaczego?
-Bo…-no nie, wpadłam. Właśnie
nie wiedziałam co odpowiedzieć, co zdarzyło mi się po raz pierwszy. W zanadrzu
miałam zawsze mnóstwo odpowiedzi na wszystko, a teraz? Zupełna pustka.
-No widzisz kochana? Może on
nie jest taki zły?- zapytała Sophie.
Nie zdążyłam jej jednak
odpowiedzieć, bo dołączył do nas Zayn w bardzo dobrym humorze.
-A co ty tak zadowolony?-
powiedziałam, rzucając mu przy tym ostre spojrzenie.
-Nic, nic. Jedziecie z nami
do kina?
-Ja nie mam ochoty.-
powiedziała Sophie.
-My jedziemy!- powiedzieli
równo Louis, Niall i niestety Harry.
-Do kina? Nie chce mi się.-
powiedział Liam.
-Sorry, ja odpadam. Jeśli ten
głąb (w tej chwili wskazałam na zadowolonego Harrego) jedzie, to ja nie.-
powiedziałam z irytacją.
-Spoko, ja też się cieszę, że
nie jedziesz.-odrzekł loczek z tym swoim uśmieszkiem.
-Oo, ja bardziej.-
dopowiedziałam odwracając się na pięcie w stronę kanapy.
-Haha, jasne. To lecimy.
Cześć wam!- powiedział za wszystkich „głąb” i wyszli.
-To co robimy?- zaczął Liam
-Może obejrzymy film?-
zaproponowałam.
-Też wolę obejrzeć coś w
domu.- rzuciła Sophie. –Może jakiś thriller?- dodała.
-Jestem za!- krzyknęłam.
-Ja też.- powiedział Liam.
Usadowiliśmy się w trójkę na kanapie i zaczęliśmy przeglądać wypożyczalnie,
*Oczami Sophie*
Przeglądaliśmy wypożyczalnie,
kiedy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Wszyscy spojrzeli na mnie, co
oznaczało, że to ja mam otworzyć. Niechętnie ruszyłam tyłek z kanapy i
podeszłam do źródła dźwięku. To, kogo tam ujrzałam totalnie mnie zamurowało. To
był David. Mój były chłopak. Rozstałam się z nim głównie z powodu tego, iż
„lubił się ostro zabawić”. Picie, palenie i te sprawy. Co prawda przy mnie był
delikatny i zapewniał mnie o swojej miłości. Pewnego razu poszłam za nim na imprezę. Zauważyłam, że kieruje się do
damskiej toalety. To przecież było oczywiste co tam się działo. Obściskiwał się
z jakąś rudą. Był już nawalony od wejścia, także kiedy mnie zobaczył w ogóle
się mną nie przejmował. Raczył przeprosić dopiero po tygodniu, ale postanowiłam
zerwać z nim kontakt Bardzo mnie skrzywdził, bo myślałam, że to ten, z którym
spędzę resztę życia. Teraz chodziło po mojej głowie jedno
pytanie. Jak on się dowiedział, że jestem w Londynie? Stałam w tych
drzwiach nic nie mówiąc.
-Sophie…ja nie umiem bez
ciebie żyć!- wykrzyczał chłopak prosto z mostu.
-Że co proszę?- byłam
zdumiona jego pewnością siebie.
-Kocham cię, rozumiesz? Bądź
ze mną!
-Wiesz, problem w tym, że ja
ciebie już nie. Powiem prościej: MY to przeszłość. I w dodatku zjebana przeszłość.
Więc bądź łaskawy stąd odejść. Chcę spędzić świetne wakacje bez twojego
widoku.- powiedziałam ledwo się powstrzymując przed uderzeniem go.
-Nie. To nie może się tak
skończyć Daj mi wytłumaczyć!- kolejny raz wykrzyczał i popchnął mnie, sam
włażąc przez próg do domu. Byłam lekko zszokowana, ale nie chciałam dać tego po
sobie poznać.
-Tu nie ma nic do
tłumaczenia! Wszystko widziałam. Zdradziłeś mnie i tyle.- powiedziałam, czując,
że łzy napływają do moich oczu.
-Ty ździro! Jeszcze będziesz mnie
błagać, żebym z tobą był.
-Co tu się dzieje?!- wkroczył
Liam, a za nim Alice.
-Nic wielkiego, kolega
właśnie wychodzi.- powiedziałam wypraszając przy tym Davida.
-Nigdzie się stąd nie ruszam.
Masz do mnie wrócić.!- mój eks wpadł w furię.
Liam chciał coś powiedzieć,
ale blondynka musiała dopowiedzieć swoje trzy grosze.
-Daj jej spokój!
Wystarczająco już ją skrzywdziłeś.!- wykrzyczała w jego stronę. To nie mogło
się dobrze skończyć.
-Lala, nie wpieprzaj
się.-powiedział popychając ją w stronę szafki, co skończyło się upadkiem Alice.
Widziałam, że powoli zamyka oczy.Straciła przytomność. Byłam przerażona i
szybko podbiegłam do jej leżącego bezwładnie ciała. Zauważyłam, że ma lekko
rozciętą głowę. Z rany sączyła się krew. Zaczęłam płakać. Usłyszałam tylko
wrzaski kłócącego się Liama i Davida. Po tym już tylko trzaśnięcie drzwi. W
mgnieniu oka obok mnie pojawił się Liam.
-Nic jej nie będzie. To tylko
lekka rana. Wystarczy oczyścić i owinąć bandażem.- mówił przenosząc ją do
łazienki. Powędrowałam za nim.
-Dziękuję ci.- powiedziałam i
go przytuliłam.- Ja oczyszczę tę ranę, a ty poszukaj bandażu. Liam zgodził się
ze mną i poszedł poszukać opatrunku. Dokładnie przemyłam rozcięcie. Alice
zaczynała coś mamrotać. Daddy direction znów wziął ją na ręce i zaniósł do
salonu na kanapę. Opatrzył jeszcze ranę, po czym nałożył bandaż. Moja
przyjaciółka otworzyła oczy i oszołomiona rozejrzała się dookoła. Po chwili
jednak chyba skojarzyła fakty, bo jej wyraz twarzy zmienił się na dużo mniej
przerażony.
-Kurwa, co za dupek.-
podsumowała Alice. Obydwoje z Liamem zaczęliśmy się śmiać. Nagle usłyszeliśmy
dźwięk przekręcania zamka w drzwiach. Okazało się, że to chłopaki.
-Siema już jesteśmy.!-
powiedzieli chórem.
-Ej… czemu Alice ma
zabandażowaną głowę?- Zayn pierwszy zwrócił na to uwagę.
-Eee… to wszystko moja wina.-
powiedziałam smutna.
-Pobiłaś ją? A wydawałaś się
być dosyć spokojna.- wtrącił Louis.
-Zamknij się idioto. Po
prostu mieliśmy mała sprzeczkę z byłym Sophie.- obronił mnie Liam. Zauważyłam
troskę w oczach Nialla.
-Ale wszystko już
opanowaliśmy.- powiedziałam w stronę blondyna, na co on się do mnie uśmiechnął.
-O Boże, Alice nic ci nie
jest? Jak się czujesz?- zapytał z wielką troską Harry.
-Proszę cię. Chociaż nie
udawaj, że się o mnie martwisz.- powiedziała blondynka z wyrzutem.
-Kiedy ja naprawdę…
-Hazzuś,
daj jej spokój. Niech dziewczyna odpocznie, wtedy pogadacie.- doradził mu Liam.
Siema marcheweczki! I oto 7
rozdział!
Do you like it? :> Haha,
czy was też wkurza, kiedy Word automatycznie poprawia wam wyrazy.? Np. chciałam
napisać zjebana = zjeżana, you = sou. xdd = Edd.
Omg ;d. A wracając do tematu.
Prosimy każdą osobę ( po raz 7), która to przeczyta o pozostawienie po sobie
śladu w postaci komentarza. Jesteśmy
otwarte na wszystkie uwagi. Rozdział kolejny pojawi się prawdopodobnie we
wtorek, bądź środę.
Pozdrawiamy,
K & J xoxo.