piątek, 24 maja 2013

Rozdział 19. :*


Rozdział 19

*Oczami Harry’ego*
-A co z jedzeniem?- spytał Niall.
-Już kupiliśmy.- odpowiedziała Danielle, przytulając się do Liama.
Niall, Sophie, Perrie i Zayn, rzucili się w stronę auta po śpiwory. Nie rozumiem, po co oni się tak spieszą skoro dla wszystkich wys… co jest? Czemu już nie ma śpiworów?!
-Ej, chyba zapomnieliście o dwóch.- powiedziałem.
-Oj, faktycznie. Ale mam dla was koc.- powiedział BooBear.
-Dla nas? A jakiś chłopak nie może mi oddac?- zbulwersowała się Alice.
-Nie!- krzyknęli wszyscy tu obecni „mężczyźni”.
-Ups. Jaka szkoda…- powiedział Tommo.
-Piąteczka!- krzyknąłem w stronę Louis’a. –Nie to, że ja byłem z nim w tym spisku, ja tylko…
-Nie tłumacz się już. Tylko, żebyś sobie nie myślał- ja śpię pod kocem.- powiedziała.
-Mhm, zastanowię się. O, Liam rozpalił ognisko, chodźmy.- szybko zmieniłem temat, by uniknąc kolejnej awantury.
Ognisko się paliło, a dookoła były dwa leżące pnie drzew. Jeden był całkowicie zajęty przez Perrie i Zayn’a, Niall’a i Sophie, Liam’a i Danielle. Na drugim siedział Louis i Eleanor. Zgadaywałem, że to, iż Alice będzie siedziała koło Louis’a nie będzie wróżyło niczego dobrego. Zajęliśmy wolne miejsca i tak jak sądziłem, mina Alice była mocno skwaszona. Trudna z niej dziewczyna. Naprawdę nigdy nie czułem czegoś takiego… Przez to co ona ze mną robi nie poznaję samego siebie. Czy to ta jedyna?
-Harry, chcesz te piankę czy nie?!- krzyknęła blondyna.
-E… tak.
-Co ty taki nieobecny?
-Myślałem.
-Nad czym?- kolejne pytanie popłynęło z jej słodkich ust.
-Nad tobą. O tobie.
-Harry, ja… muszę ci coś po…
-Ej, Alice możemy pogadac?- zaczepił ją Niall.
-Cholera, w takim momencie?!- wkurzyłem się.
-Styles, a skąd wiesz co chciałam powiedziec?- zapytała i uśmiechnęła się zadziornie. Ta dziewczyna jest niemożliwa.- Jasne, że możemy pogadac blondie. Po tych słowach Alice wstała i odeszli gdzieś na bok.
*Oczami Niall’a*
-Słuchaj, bo…- zacząłem.
-No co?
-Czy Sophie wspominała coś o tym, że już nie chce ze mną być…?
-Że co proszę? Człowieku, ona cię kocha nad życie. Cały czas o tobie gada, aż mi jest niedobrze.
-Serio?
-Taaak. I tylko dlatego nam przerwałeś?
-W sumie tak. A o czym tak namiętnie dyskutowaliście?- zapytałem. Chciałbym, żeby byli razem. Bardzo do siebie pasują.
-Nie wiem czy mogę ci powiedziec.- mówiła niepewnie.
-Oczywiście, że możesz.
-No… chciałabym powiedziec Hazzie, że… no wiesz. Ja…
-Kochasz go?
-Chyba tak…- oznajmiła i jakby posmutniała.
-Ej, co się dzieje?- spytałem.
-Nie wiem, czy to byłby udany związek.
-Proste, że tak. Mimo, że tego nie widzisz, jesteście do siebie podobni… Z zachowania oczywiście.- dodałem.
-Nie wiesz, myślałam, że z wyglądu. Dobra, porozmawiam z nim o tym po biwaku.
-Czyli już jutro.- powiedziałem ze śmiechem.
-Horanku, idź już do Sophie, ok.?
-Pędzę.
*Oczami Alice*
Ugh, Niall zawsze znajdzie „dobry” moment. Choc, może to dobrze, że nam przerwał? Może to nie było dobre miejsce na tak poważną rozmowę. Tylko, czy potem zbiorę się na odwagę i mu o tym powiem. Dobra, starczy tych rozmyślań, dołączę do reszty. Kiedy szłam w ich kierunku, zauważyłam, że Niall’a i Sophie już nie ma. Perrie i Zayn oraz Liam i Danielle też gdzieś zniknęli. O nie… wiecie co to oznacza? Że Louis tam siedzi. Jak ja go nie znoszę.
-Wiecie co, ja jestem zmęczona. Już się położe. Dobranoc.- powiedziała Eleanor.- Dobranoc misiu.- pożegnała się z pasiastym i dała mu buziaka w policzek, po czym zniknęła gdzieś w namiocie.
-Ble.- skomentowałam.
-Haha, zazdrościsz.- powiedział Tomlinson.
-Czego niby?
-Miłości.
-Wcale nie. Nie potrzebuję…- w tym momencie spojrzałam się na Hazze.- A z resztą, nie chce mi się z tobą gadac Louis.
-Mi też nie. Spadam dzieciaczki. Miłej nocki.- powiedział i poruszył tymi swoimi obrzydłymi brwiami.
-Jak ty z nim wytrzymujesz?- zapytałam Harry’ego.
-Lata praktyki.- powiedział i zaśmiał się.- Alice, co chciałaś mi wtedy powiedziec?
-E… pogadamy o tym jak wrócimy, dobrze?
-Jasne. Ja już pójdę spac.- oznajmił.
-Harry poczekaj! Na mnie...
Harold przytrzymał mi wejście do namiotu i dodał:
-Na ciebie zawsze. – po czym posłał mi swój zajebisty uśmiech. Mogłabym się budzic obok tego uśmiechu każdego dnia.
-To co robimy z tym kocem?- zapytałam
-No ty pod nim śpisz.
-Ja? Ale ty zmarzniesz.
-Nie martw się mną.
-Nie potrafię… to znaczy, nie chcę, żebyś był przeze mnie chory.
-Ale ja też nie chcę żebyś była chora.
-Harry! Bierz ten koc, bo inaczej będę spała na dworze.- zagroziłam mu.
-Niech ci będzie. Wezmę go.
-Grzeczny chłopak.
Położyliśmy się obok siebie, a Harry zgodnie z obietnicą sam siebie przykrył kocem. Przez jakiś czas próbował mi go oddac, ale na marne. Tak słodko się denerwuje.
*Oczami Harry’ego*
Zasnęła. Tak mi się przynajmniej wydaje. Nie rozumiem, po co chciała mi oddac ten koc. Teraz sama się trzęsie. Postanowiłem ją okryc. Zrobiłem to delikatnie, ale chyba ją obudziłem. Uśmiechnęła się. A może przez sen? Powoli otworzyła oczy i spojrzała głęboko w moje. Tak, jakbym widział w nich podziękowanie. Podniosła się i dała mi buziaka. Co prawda w policzek, ale i tak była przy tym taka słodka i urocza.
-Dziękuję. –powiedziała.
-Nie ma za co.- szepnąłem jej na ucho i objąłem ją. Jest taka drobna. Nawet przy tym nie protestowała, tylko wtuliła się we mnie. Pocałowałem ją w czoło na dobranoc i obydwoje zasnęliśmy przytuleni do siebie. Tamci rano będą mieli ciekawe miny, gdy nas zobaczą…
 -----------------------------------------------------------------------------------
Hej Wam! <3
Co sądzicie o rozdziale?
Dziękujemy za dużą ilośc komentarzy pod ostatnimi rozdziałami. :* Jesteście niesamowici i dajecie nam dużego kopa. : )
Musimy Wam coś powiedziec. Nie będzie to nic fajnego.
Wyjeżdżamy razem na wycieczkę do Berlina i Tropical Islands, co będzie spowodowane brakiem rozdziałów przez jakiś czas. A dokładniej przez 14 dni. Wiemy, że to bardzo długo. Nam też będzie brakowało pisania i Was. :(
Mamy nadzieję, że nie będziecie miały do nas zbyt dużego żalu…
Pozdrawiamy
~Klaudia & Jula xx.

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 18 xoxo.


Rozdział 18

*Oczami Alice*

-Hazza, to chyba nie jest dobry pomysł.- powiedziałam.
-Ale jedyny. Możemy spróbować.- kończąc to zdanie ruszył w stronę jezdni.
Przypatrywałam się temu wszystkiemu z wielką uwagą. On naprawdę ma zrytą banię. Rozłożył się na środku i jezdni i leżał… W pewnym momencie nadjechał wielki tir, a ja miałam ochotę podbiec do loczka i go stamtąd zabrac, ale on jakby to przewidział i pewnie polecił Zayn’owi, by mnie przytrzymał, bo tak właśnie zrobił. Ciężarówka była coraz bliżej, a ja z każdym jej przybliżeniem bałam się coraz bardziej. Bałam się, że to będzie koniec i… chwila. Przecież ona się zatrzymała. Z pojazdu wysiadł lekko przerażony, starszy mężczyzna. Patrzył niepewnie na chłopaka, ale w końcu odezwał się:
-Ej, żyjesz kolego?
-Nie jestem pewien… boli mnie ręka.- wymamrotał Harry. –Czy mógłby pan zawieśc mnie do szpitala?
-No jasne.
Wykorzystaliśmy to, że oni rozmawiali i władowaliśmy się do ciężarówki. Chwilę czekaliśmy i tir zaraz ruszył. Szczerze mówiąc to tłumiłam w sobie śmiech. Wydaje mi się, że reszta też miała ochotę parsknąc śmiechem. „Harry to niezły aktor”- pomyślałam.
-Chce mi się jeść…- powiedział Niall.
-Kurde, Horan! Ty zawsze o jedzeniu. Mógłbyś raz przystopowac.- odpowiedział mu Zayn.
-Czy ja ci zwracam uwagę, jak ty cały czas osądzasz wysztkich o kradzież swoich głupich lusterek?!
-One nie są głupie! Ty jesteś głupi.
I tak rozpoczęła się III wojna światowa…
-Co tam się dzieje?!- usłyszeliśmy głos kierowcy.
-Kurde, widzicie co narobiliście? Jeśli on się teraz zatrzyma i otworzy te zasrane drzwi to już po nas.- powiedziała wkurzona Perrie. Jakby na złośc samochod się zatrzymał, a drzwi się otworzyły. Przed nimi stał wkurzony facet i Harry.
-Czy to twoi znajomi?- rzucił pytanie w kierunku Hazzy.
-Nie, nie znam ich.
-Dobra, uciekamy na 3.- powiedziałam do nich szeptem.- 1…2…
Niall oczywiście zrobił po swojemu i wybiegł od razu, przewracając naszego kierowcę. My wybiegliśmy od razu za nim i w trakcie biegu pociągnęłam Harry’ego za rękę, który stał w miejscu. Na szczęście szpital był tuż przed nami. Oby był tam telefon. Weszliśmy do budynku i podeszliśmy do recepcji.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?- zapytała uprzejma pielęgniarka.
-Eee, bo ja… chyba złamałem rękę.- odpowiedział Harry.
-Mhm, proszę tylko wypełnic kartę swoimi danymi.
-A wie pani, co? Ma pani śliczne oczy.
-Czy ja się przesłyszałam? Harry ją podrywa?!- powiedziałam z oburzeniem.
-Alice, uspokój się. On tylko chce odwrócic jej uwagę.- oznajmiła Sophie.
-Ugh, niech ci będzie.- odpowiedziałam, szukając telefonu.
-Znalazłem!- krzyknął Niall.- Ma ktoś drobne?
-A nie możecie po prostu zagrac tu koncertu?- rzuciłam.
-Harry wziął sobie idiotkę za ukochaną…- powiedział Zayn.
-Zamknij się, ciołku.- powiedziałam.
-Ej, mam drobne.- powiedziała Sophie i wrzuciła je do miejsca na to przeznaczonego. Wykręciłam numer Liam’a i czekałam na sygnał. W końcu usłyszałam jego głos:
- Hallo.?
-Hej to ja, Alice.
- Alice.? Gdzie wy jesteście.?! Dlaczego jeszcze nie przyjechaliście.?
- Mieliśmy mały problem z autem. Później ci opowiem. Podjedźcie do szpitala.- powiedziałam, po czym podałam nazwę.
- Ymm… No okej to będziemy jak najszybciej.- powiedział i się rozłączyliśmy.
- Rozmawiałam z Liamem, niedługo po nas… Ej no gdzie wy jesteście?
Zza drzwi wyszedł Harry.
-Hej Alice. I co?
-Dogadałam się z Paynem i ma po nas przyjechac, ale nigdzie nie widze reszty tych orangutanów.
-Sama jestes orangutanem.- powiedział oburzony Niall.
-Gdzie wy byliście?- zapytałam wkurzona.
-Przejsc się. Nie denerwuj się tak Alice.- powiedziała ze smiechem Sophie.
-Dobra, nie wazne. Liam niedługo tu będzie.- poinformował ich Styles.
-A właśnie, Harry. Jak tam z pielęgniarką?- zadałam mu pytanie.
-Co proszę?
-To co usłyszałeś!
-Nie rozumiem… uciekłem przed nią, bo koniecznie chciała, bym uzupełnił tę głupią kartę, że niby jej to potrzebne do sprawdzenia co z moją ręką. Pewnie po prostu wpadłem jej w oko…
-Em… Harry? Jej naprawdę były potrzebne twoje dane, by sprawdzic co z twoją ręką.- oświeciła go Perrie.
-Aha.
-Styles, nie probuj bym była zazdrosna, bo i tak ci to nie wyjdzie.- oznajmiłam.
-Nie, wcale.- odpowiedział.
-Co proszę?
-To co usłyszałaś!- powiedział lokers ze śmiechem. Czasami mam ochotę go zabic. Nagle do szpitala wparował wkurzony Louis.
-Ile można na was czekac?!
-Ups…- powiedziałam.
-Żadne „ups”. Czekamy na was od 20 minut.
-Dobra pasiasty, wyluzuj.- odpowiedziałam mu i zaczęłam się smiac, zauważając jego minę.
-Harry, niezły masz guścik, nie ma co.
-Mów co chcesz Lou, według mnie, Alice jest zajebista.
Że co on powiedział?! Chyba robię się czerwona…
-Uuu Alice. Widzę, że nasz Harry też ci nie jest obojętny.- powiedział z przekąsem Zayn.
-Możemy już iśc do samochodu?- zmieniłam temat.
-Jasne, haha.- powiedziała Sophie i ruszyliśmy w stronę pojazdu. Cała podróż zleciała nam na rozmowach. Tylko Harry się nie odzywał. Szkoda mi go, bo widzę, że mu na mnie zależy, tylko że ja… ja nie umiem mu tego okazac, choc wiem, ze chciałabym z nim być.
-Alice, żyjesz?- z moich mysli wyrwał mnie głos Perrie.
-Tak.
-O, wróciła do świata żywych.- rzucił Zayn.
-Zaraz otworzę te drzwi i wylecisz!- krzyknęłam.
-Chyba ty.
-Z kim ja żyję…- powiedziała Edwards.
-Codziennie zadaję sobie to pytanie. –powiedziałam.
-Siostrzyczko, ona mówiła o tobie.
-No chyba nie.
-No chyba tak.
-Zamknijcie się wszyscy!- wydarł się Louis, na co ja zaczęłam się smiac jak głupia i przez przypadek chrumknęłam. No nie… to była moja tajemnica, o której wiedziała tylko Sophie i Zayn.
-Haha, ty chrumkasz?!- zapytał Louis.
-Tomlinson, daruj sobie. To jest słodkie.- obronił mnie Harry.
-Słodzisz Styles- powiedział Horan.
-Bo mam komu.
-O, już chyba jesteśmy.- po raz kolejny zmieniłam temat. Wszyscy wyszliśmy z auta i powędrowaliśmy ku rozłożonym namiotom.
-Aaaa, robal!- krzyknęła Sophie i wskoczyła w ramiona Horana.
-Sophie, to normalne, że są tu robaki.- uspokoił ją Niall
-Ale ja nie chce spac sama… chce z toba. Będziesz zabijal robaki w nocy.- powiedziała i dała mu całusa w policzek.
-A właśnie. Nie powiedzieliśmy wam o jednej, malej, malusieńkiej zmianie.- zaczął niepewnie Liam, który wyszedl z namiotu. Własciwie, to czemu nie on po nas przyjechal, tylko Louis?
-O co chodzi?- zapytałam.
-No bo.. każdy. To znaczy prawie każdy ma parę. I będziemy spali w namiotach, tak jak jechaliśmy autem. Czyli w jednym Niall i Sophie, Zayn i Perrie, ty i Harry, a w drugim ja i Danielle, Louis i Eleanor.
-Pytałeś się czy to komukolwiek pasuje?!- spytałam oburzona.
-Niech każdy komu to pasuje podniesie rękę.- polecił Liam.
I wiecie co? Każdy ją podniósł z wyjątkiem mnie.
-Cóż, zostałaś przegłosowana.- oznajmił Liam.- Weźcie śpiwory z bagażnika.
-A co z jedzeniem?- spytał Niall.
-Już kupiliśmy.- odpowiedziała Danielle, przytulając się do Liama.
Niall, Sophie, Perrie i Zayn, rzucili się w stronę auta po śpiwory. Nie rozumiem, po co oni się tak spieszą skoro dla wszystkich wys… co jest? Czemu już nie ma śpiworów?!
-Ej, chyba zapomnieliście o dwóch.- powiedział Hazza.
-Oj, faktycznie. Ale mam dla was koc.- powiedział BooBear.
-Dla nas? A jakiś chłopak nie może mi oddac?
-Nie!- krzyknęli wszyscy tu obecni przedstawiciele płci brzydkiej.

------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej Wam!
Jak tam mija weekend?
Przepraszamy, że rozdział tak późno, ale laptop nam się wyłaczył w trakcie pisania i musiałyśmy nadrobic. :(
Ale dałyśmy radę, bo kto jak nie my? :D
Piszcie, co o nim <rodziale> sądzicie.  :*.
*Jak myślicie, czy w koncu ktorys z chłopakow odda jej swój śpiwór? xd

Pozdrawiamy,
~Jula & Claudia xx.

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 17.


Koniecznie przeczytajcie notkę pod rozdziałem!

Rozdział 17

*Oczami Sophie*
-Alice, pospiesz się!- krzyknęłam w stronę przyjaciółki.
-Chwila, szukam gumek!
-Gumek?! Czyżbyś podjęła decyzję?- zapytał Hazza.
-Do włosów ciemnoto!- rzuciła w jego stronę.- Już znalazłam.
-Wreszcie, możemy jechać?- zapytał poirytowany Zayn.
-Oh, wyluzuj. –powiedziała Alice.
-Jak mam wyluzować, skoro czekamy na ciebie od godziny?
-Zayn, przystopuj. Jest dziewczyną, ma prawo się tyle szykować. Poza tym nie udawaj takie niecierpliwego, bo na mnie jesteś w stanie czekać ponad 2 godziny.- Perrie zaczęła bronić Alice.
-Braciszku, to jest twoja pierwsza dziewczyna, którą od razu polubiłam.- oznajmiła Alice i rzuciła w jej stronę uśmiech, który Perrie z radością odwzajemniła.
-Skończyliście? Bo chyba Liam już odjechał, a my nie znamy drogi i…- zaczął niepewnie Niall.
-Cholera. Że co?!- wydarł się Harry.- Wy jesteście niemożliwi. Jak brat z siostrą mogą się tak często sprzeczać? I jak teraz dojedziemy, co?
-Ugh, jakie z was sieroty. Ja wezmę mapę i będę ci mówić jak masz jechać.- zaproponowała blondynka.
-Um…Alice, umiesz obsługiwać się mapą? – zapytałam.
-No pewnie!

2 godziny później…
-Gdzie my kurwa jesteśmy?!- powiedział… hm. Raczej wydarł się Niall.
-Spokojnie, kochanie. Alice na pewno ma wszystko pod kontrolą, prawda?- znowu zabrałam głos.
-Eeee, no jasne… Harry, jedź!
-Dokąd?!
-No przed siebie!
-Cały czas jedziemy przed siebie!- krzyknął Zayn.
-Bo tak jest na mapie!- usprawiedliwiała się Alice.
-To jest rzeka! To niebieskie na mapie, to rzeka!- powiedział Harry.
-No przecież wiem… a zresztą, to wina Harry’ego.- powiedziała moja przyjaciółka.
-Co proszę?
-No źle pojechałeś. Nie dostosowałeś się do moich wskazówek.
-Ty to nazywasz wskazówkami? Pozwól, że zacytuję: „Skręć w lewo. A nie jednak tam. Nie, poczekaj. Jedź za tym jeleniem!” koniec cytatu.
-No dobra, to może… Wiem! Skręć w prawo.
-Jesteś pewna?- zapytała Perrie
-Chyba…
Skręciliśmy tak, jak powiedziała Alice. Najpierw jechaliśmy przez las, potem wyjechaliśmy na jakąś polanę i… koniec drogi. Samochód się zatrzymał.
-Harry, sprawdź co to.- poleciła mu Malik’owa.
-Czemu ja? Dobra, Zayn i Niall chodźcie ze mną.
Grzebali się dobrą godzinę. Po jakimś czasie usłyszałyśmy głos:
-Alice, dodaj gazu!- krzyknął jej brat.
-Hehe, no jasne braciszku…
Jej wredny śmiech nie wróżył nic dobrego.  Nacisnęła nogą na pedał gazu.
-Aaaaaaa, błoto!- krzyczeli chłopaki, a my tarzałyśmy się ze śmiechu. Zauważyłam, że Niall idzie w naszą stronę.
-Alice, wciśnij jeszcze raz!- krzyknęłam
-Po co?
-No wciśnij.
Zrobiła to z wielka łaską i odjechałyśmy od chłopaków, niestety za chwilę się zatrzymałyśmy z braku paliwa.
-No, to już po nas…- powiedziała Perrie.
-Szybko wysiadajcie z auta!- rozkazała Alice.

*Oczami Alice*
Dziewczyny pobiegły razem w stronę lasu, uciekając przed chłopakami. Ja wraz z moim szczęściem, nie mogliśmy otworzyć drzwi. Dobra, jakoś się wydostałam i pobiegłam za Perrie i Sophie. Zdyszana zatrzymałam się przy drzewie. Nagle ktoś objął mnie od tyłu
-Niespodzianka!- krzyknął Harry do tego cały upaćkany w błocie.
-Fuuuuj. Harry!
-Tak?
-Jesteś okropny. Jak ja się teraz umyję?!
-Mam pomysł. Chodź.
-Nigdzie z tobą nie idę.
-Jesteś pewna?
-Absolutnie tak.
To było pewne, że on i tak zrobi jak chce. Co oznacza, że wziął mnie na ręce pomimo moich sprzeciwów. Zatrzymaliśmy się przed bagażnikiem naszego nieszczęsnego pojazdu.
-Co ty chcesz zrobić?- zapytałam, kiedy Hazza wyciągał butelkę wody.
-No napić się…
W prawdzie napił się, ale zaraz po tym wylał na mnie cała zawartość.
-Pierwszy raz miałeś dobry pomysł. – powiedziałam i również sięgnęłam po butelkę z wodą i wylałam ją na niego. Oboje głośno się śmialiśmy i zużyliśmy około 3 litrów wody. Spostrzegłam, że ku nam zmierza rozbawiony Zayn i Niall, a za nimi wkurzone dziewczyny.
-Co wy tacy mokrzy?- zapytał Zayn, poruszając brwiami.
-A co ty taki wesoły?- odgryzłam mu się.
-Nigdy więcej nie pojadę na biwak, jeśli Alice będzie trzymała mapę.- oznajmiła Sophie.
-Haha, co wam się stało?- zapytał rozbawiony Harry wskazując na Perrie i Sophie, które we włosach miały mnóstwo szyszek i liści.
-Chyba wystarczy jeśli powiem: Zayn i Niall.- powiedziała Perrie.- Gonili nas, ale i tak im uciekłyśmy.
-Po prostu daliśmy wam fory.- rzucił Zayn
-Ja mam zasadnicze pytanie… jak będziemy spać?- czekałam na odpowiedź.
-No w samochodzie. Tak, jak przyjechaliśmy. Ty obok Hazzy, Perrie z Zayn’em i Sophie ze mną.- odpowiedział na moje pytanie Horan.
-Aha… no to super.- powiedziałam zirytowana. –A, i jeszcze jedna sprawa. Czy ktokolwiek z was wpadł na to, by spróbować zadzwonić?
-Tak, Alice. Każdy był na tyle mądry, by sięgnąć po telefon i zorientować się, że nie ma tu zasięgu, bo to jest totalna dziura.- poinformował mnie Zayn.
-Wiecie co, ja już pójdę do samochodu, bo się ściemnia.- powiedziałam ekipie i ruszyłam w stronę samochodu. Powoli zasypiałam, ale jednak to nie było mi dane. Do auta wparowali dosłownie wszyscy z tak ogromnym wrzaskiem, że nie szło wytrzymać.
-Fajnie się bawicie? Bo ja próbuje usnąć…- powiedziałam.
-Uuu, okres masz?- zapytał Harry.
-Zamknij się , Styles.- syknęłam i uderzyłam go w ramię.
-Nie mów tak do mnie, Malik.
-Ale co ja zrobiłem?- zapytał zmartwiony Zayn.
-Ty nic, ale twoja siostra…
-Mówiłem, że ciężko ci będzie ją zdobyć.
-Nie jestem żadna zdobyczą, jasne?!- powiedziałam już ostro wkurzona.
-Jasne. –przytaknęli Zayn i Harry.
-Sięgnę żarcie z bagażnika.- zaproponował Niall
Już nie mogłam przez nich zasnąć, więc kilka godzin poświęciliśmy na gadanie i jedzenie. W ogóle nie miałam pojęcia, jak zgadamy się z Liamem, Eleonor, Louis’em i Danielle… pewnie już dotarli. Zauważyłam, że wszyscy już śpią, a że mój fotel był niewygodny, postanowiłam, że go trochę rozłożę. Przekręciłam pokrętłem i w coś przywaliłam. „A, to pewnie siedzenie”, ale myliłam się…
-Au!- wydarł się Zayn.
-Haha, przepraszam.- powiedziała ze śmiechem.
-Serio, to takie zabawne?
-Żebyś wiedział, haha.
-Zobaczymy, czy to będzie takie zabawne.- Malik sięgnął w stronę pokrętła i przekręcił je tak, że totalnie mnie zmiażdżyło.
-Nienawidzę cię…- powiedziałam.
-Ja ciebie też, siostrzyczko. Dobranoc.

*Oczami Harry’ego*
Obudziły mnie jakieś rozmowy. Otworzyłem oczy i zauważyłem, że Alice i Sophie jako jedyne nie śpią i rozmawiają. Niall spał obśliniony, a Zayn leżał na Perrie.
-Hej, dziewczyny.- powiedziałem zaspany.
-Siema lokersie.- odpowiedziała mi Alice, a Sophie się tylko uśmiechnęła.
-O, widzę, że Alice się wyspała.
-Tak i nie psuj mi dobrego humoru.
-Postaram się…
-Co się dzieje…?- zapytał Zayn, budząc przy tym Perrie.
-Harry, złodzieju!- krzyknął w moją stronę Niall.
-Ale co ja zrobiłem?
-Gdzie moje żelki?!
-A skąd mam wiedzieć?!
W tym momencie Alice i Sophie zachichotały.
-Alice… masz żelka w dekolcie.- powiedziałem, śmiejąc się.
-To nie ja!
-Doigrasz się!- powiedział Horan.
-Dobra, ale najpierw zmierzysz się ze mną!- powiedziałem.
-Haha, nie wytrzymam ze śmiechu.- mówiły Perrie, Sophie i Alice.
-Ej, a tak w ogóle to mam pomysł jak się stąd wydostać.- powiedziałem.
-Jaki?- zapytali chórem.
-A więc…
Po objaśnieniu wszystkiego, postanowiliśmy zrealizować mój pomysł. Jedynie Alice się nie zgodziła, ale nie mieliśmy innego wyboru. Wszyscy udaliśmy się w stronę drogi. Po jakiejś godzinie, odnaleźliśmy ją. Akurat przejeżdżało tędy dużo samochodów.
-Hazza, to chyba nie jest dobry pomysł.- powiedziała Alice.
-Ale jedyny. Możemy spróbować.- kończąc to zdanie ruszyłem w stronę jezdni.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej, hej. Po długiej przerwie, dodajemy rozdział 17! Jak wam się podoba?
*Jesteśmy bardzo ciekawe, jak myślicie co odwali Harry? : D

     A teraz przejdźmy do mniej przyjemnych spraw. Chodzi o poprzedni post. Liczyłyśmy na odrobinę zrozumienia z Waszej strony odnośnie naszej poprawy ocen. Ale dziękujemy tym, którzy nas wspierali, m.in. :Asi, Barbie-is fantastic, Aguś,  Megan oraz Kasi. :)
I pytamy po raz 3, czy według Was zawieszenie bloga znaczy o jego usunięciu? W ogóle! Jest nam przykro, że tak to odebrałyście. I wiemy, że to osoby, które posiadają bloga wiedzą o czym mówimy. Uważamy, że liczba obserwatorów powinna odpowiadać liczbie komentarzy, które pochodzą z kont. Bo nie mamy pewności czy ten rozdział przypadł Wam do gustu. A to, że zdarzy się, iż będziemy rozdziały dodawać rzadziej, przeważnie będzie siła wyższą.
   Nauczyciele nie dają nam chwili wytchnienia. Ciągłe sprawdziany, które usprawiedliwiają tym, że mamy za mało ocen. Dlatego nie mamy 100% pewności, że rozdział 18 pojawi się  tygodniu, ale dołożymy wszelkich starań.
 Pozdrawiamy,
~Klaudia & Jula xx.

sobota, 4 maja 2013

IMPORTANT INFORMATION.!




Bardzo przepraszamy, ale żaden rozdział nie pojawi się w terminie: 04.05.13r.- 11.05.13r.  Powodem są sprawdziany, a raczej ich poprawa i w mniejszej ilości- komentarze.
Powtarza si
ę, to co napisałyśmy w notce pod rozdziałem 14…
Je
śli dalej tak pójdzie, to rozdziały będą pojawiały się albo rzadziej, albo pomyślimy nad zawieszeniem bloga. Niestety. :(
Pozdrawiamy,
Klaudia & Jula xx.


środa, 1 maja 2013

Rozdział 16 ;*


Rozdział 16

*Oczami Alice*

Łatwo jest się przytulić, ale najciężej oderwać. Staliśmy tak wtuleni w siebie, nie wydając żadnego słowa. Wcale mi to nie przeszkadzało, nawet można powiedzieć, że podobało mi się.  Nie rozumiem w ogóle mojej logiki. Chłopak mi się podoba, a ja nie umiem okazać do niego uczucia. To wszystko przez tę beznadziejną blokadę. Zakochałam się w nim. Jest strasznie romantyczny i taki opiekuńczy.  Tylko, że ja oczywiście swoje. Żaden chłopak mnie nigdy nie zranił, a mam jednak do nich taki dystans. Sophie została zraniona już 2 razy i pozbierała się po tym. Nie ukrywała tego, że Niall jej się podoba. A ja idiotka, nie umiem zająć się swoim życiem. Ej no… stoimy już tak około 5 minut przytuleni do siebie. Uwielbiam ten stan nie ukrywam, ale to już dziwnie wygląda. Nagle zauważyłam, że ku nam zbliża Liam.
 - Hej, chciałem wam coś ogłosić.- powiedział to, ale gdy na nas spojrzał, dodał jeszcze.- To może ja jednak nie będę przeszkadzał…
Zrobiło mi się głupio. Wiem, jak to mogło wyglądać z perspektywy osoby patrzącej na nas. Szybko od siebie odskoczyliśmy i dodałam bez zastanowienia.
- W niczym nam nie przeszkodziłeś. Co nam chciałeś powiedzieć?
- Am… No dobra to chodźcie ze mną do salonu, bo robimy naradę.- powiedział i poszedł w stronę domu.
 Poszliśmy za nim. Gdy weszliśmy do domu,  wszyscy już tam siedzieli. Każdy spojrzał się na nas. Trochę czułam się niekomfortowo, ale już do tego przywykłam. Usiadłam obok przyjaciółki, a koło mnie Hazza. Byłam ciekawa, co Liam wymyślił.
 - A więc moi drodzy tutaj zgromadzeni przyjaciele.- zaczął ze śmiechem
 - Liam zaczynaj.!- pośpieszył go Louis
 - No dobra. Tak więc, w ten weekend jedziemy na biwak nad jezioro. Czyli dokładniej- wyjeżdżamy jutro o 12. Do tego czasu musicie zdążyć się spakować. Nie przyjmuje sprzeciwów.- po tym ostatnim zdaniu wszyscy spojrzeli w moją stronę.
 - No okej, a gdzie będziemy spać? No i jak będziemy spać?- zapytałam
 - Dobre pytanie Alice. Będziemy spali w 2 dużych namiotach. W jednym dziewczyny, a w drugim chłopcy. No i żebym nie zapomniał wspomnieć. Jadą z nami też  Danielle, Perrie i Eleanor.
 - Mhm… No okay, to ja idę się spakować.- wstałam i poszłam do pokoju. Zaraz za mną przywędrowała Sophie.  Razem wzięłyśmy nasze walizki i zaczęłyśmy wielkie pakowanko. Musiałyśmy już zacząć, bo się strasznie grzebiemy. Najpierw poszłam  pomóc spakować się Sophie. Miałyśmy z tym mały problem, bo dziewczyna jak zwykle jest niezdecydowana. No, ale dałyśmy radę. Teraz przyszła kolej na mnie. U mnie poszło nam szybciej. Uporałyśmy się ze wszystkim. Teraz miałyśmy trochę wolnego czasu, bo jest dopiero 16:00 . Stwierdziłyśmy, że pójdziemy sobie na zakupy. Poza tym chciałam sobie kupić nowy kostium kąpielowy, bo mój stary mi się nie podoba. Poszłam uczesać włosy w koka i się przebrać. Po ogólnym ogarnięciu się była 16:30. Nie zwlekając, wzięłyśmy torby i ruszyłyśmy w drogę.



*Oczami Niall’a*
Po długiej naradzie z chłopakami poszedłem do pokoju się spakować. Dziewczyn nie było, ale jak wychodziły to coś wspominały, że idą na zakupy. Chłopcy mieli dzisiaj jechać na giga zakupy spożywcze na jutro. Pytali się mnie czy jadę z nimi, ale mi się jakoś nie chciało. Wszyscy wyszli z domu, więc zostałem sam. Wpadłem na pomysł, żeby urządzić mojej dziewczynie romantyczną kolacje. Wziąłem się najpierw za przygotowywanie jedzenia. Gdy skończyłem, wziąłem obrus i nakryłem nim stół. Przyozdobiłem go też trochę płatkami róż. Teraz pozostało mi czekać na moją ukochaną. Siedziałem tak z 2 godziny oglądając telewizję. Nagle drzwi się otworzyły i usłyszałem śmiechy dziewcząt.


*Oczami Sophie*
Śmiało można było powiedzieć, że te zakupy zaliczam do udanych. Zresztą jak chyba każde. Kiedy otworzyłyśmy drzwi do domu i weszłyśmy trochę głębiej, zamarłam z wrażenia. Na stole w jadalni były poukładane płatki róż i różne przysmaki. W domu było strasznie cicho. „Coś jest nie tak”- pomyślałam. Alice na początku również się zdziwiła, ale później uśmiechnęła pod nosem.
-Wiesz Sophie, pójdę się przejść.- powiedziała.
-Pójdę z tobą.- zaproponowałam.
-Nie! To znaczy… wolałabym iść sama i wszystko przemyśleć. No wiesz… Harry i te sprawy.
-Heh, no jasne, rozumiem. Ale pamiętaj, że jak coś to zawsze możesz ze mną porozmawiać.
-Wiem o tym.- powiedziała i mnie przytuliła. Po chwil drzwi się zamknęły.
Byłam strasznie ciekawa o co tu chodzi. Zaczęłam chodzić po domu i szukać jakiegokolwiek żywego ducha.
-Cześć kochanie.- usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos, ale mimo wszystko podskoczyłam ze strachu.
-Niall, wystraszyłeś mnie.
-Wybacz nie miałem zamiaru.- powiedział i pocałował w czoło.
-Jasne.- uśmiechnęłam się. -To w jadalni, to twoja sprawka?
-A podoba się?
-Bardzo…
-A więc tak, to moja sprawka.
-Nie wiedziałam, że jesteś taki romantyczny.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.- mówiąc to, wziął mnie na ręce i zaniósł do jadalni. Po chwili odstawił na ziemię i odsunął krzesło, bym mogła swobodnie usiąść przy pięknie nakrytym stole.
-To jest cudowne… tak jak ty…- powiedziałam i słodko się do niego uśmiechnęłam.
-Żeby jeszcze ten kurczak wyszedł mi taki cudowny.- powiedział z lekko zmartwioną miną.
-Ufam, że będzie. Najwyżej się zatrujemy i trafimy do szpitala…
-Załatwię, byśmy leżeli w jednej sali. Mam wtyki.- powiedział szczerząc ząbki.
-Niall… ale mi nie chodziło o szpital psychiatryczny.
-W takim razie dostaniesz tę spaloną część.
-Dobrze… a ile on już siedzi w tym piekarniku?
-Hm… jakieś 50 minut, a co?
-Boże, Niall! Kurczaka się piecze przez 30-35 minut.
-Ups...
-Żadne „ups” tylko go wyciągnij.- rozkazałam mu, starając się zachować powagę. Oczywiście Horan wykonał moje polecenie, parząc się przy tym. Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
-To nie jest śmieszne. Paluszek mi spuchł.- powiedział z miną zbitego szczeniaczka.
-To włóż go szybko pod zimna wodę!
-Trochę pomogło. Kurde… ta kolacja to chyba nie wypał.
-Kotku, to wszystko co zrobiłeś jest słodkie.- mówiąc to zarzuciłam ręce na jego szyję i wtuliłam się niego. Po chwili spojrzałam w jego oczy i nasze usta złączyły się w cudownym pocałunku. Jak on bosko całuje…
-Skoro nici z tego kurczaka… to może zamówimy pizzę?- zaproponowałam.
-Jesteś genialna!
Blondyn sięgnął po słuchawkę telefonu i zadzwonił do pizzeri. Ja w tym czasie wzięłam czerwone wino z barku i postawiłam na stoliku w salonie. Postawiłam również dwa kieliszki oraz talerzyki. Usiadłam na kanapie i cierpliwie czekałam na mojego ukochanego. W końcu się doczekałam. Usiadł obok mnie i objął ramieniem.
-Niall?
-Słucham cię?- zapytał z ciekawością.
-Dziękuję…
-Za co?
-Za wszystko. Wiesz, ja nie wiedziałam, że kiedykolwiek tak szybko dojdę do siebie po tym co zrobił David. Jesteś wspaniałym człowiekiem, podziwiam cię. Kocham cię nade wszystko i nie chciałabym, byśmy się kiedyś rozstali.
-Sophie… to ja ci dziękuję, że pojawiłaś się w moim życiu. Jesteś urocza.- powiedział i spojrzał mi w oczy. Myślałam, że zaraz odpłynę. Nie wytrzymałam i wprost rzuciłam się na niego, by być blisko jego ust. On niepewnie wsunął język w moje usta. Pozwoliłam mu na to. Nie byłam pewna, czy robię to właściwie, ale w tej chwili to nie było ważne. Ważna była nasza bliskość i uczucie. Ogromne uczucie.
-Już na zawsze będę z tobą.- oświadczył Niall po czum ułożył głowę na moich kolanach i zaczął bawić się pasmami moich brązowych włosów…
------------------------------------------------------------------------------------------------ 
Witamy nasze czytelniczki!
Oto rozdział 16. Ale szybko zleciało… a pamiętam, jak niedawno zastanawiałyśmy się nad założeniem bloga… :3
Co sądzicie o nowym rozdziale? Mamy nadzieję, że przypadnie Wam do gustu :* Bardzo dziękujemy za tak miłe komentarze . Najbardziej zadziwił, ale pozytywnie nas komentarz @ Forever Alone . Twój komentarz był zajebisty, aż nam łezka się w oku zakręciła. Oby takich więcej. Ten rozdział dedykujemy właśnie tobie kochana. <3
Pozdrawiamy,
Wasze bloggerki- Klaudia & Jula xx.